I znowu… a kiedy koniec?
“I znowu, i znowu, i znowu… W tą i z powrotem. Nikt nigdy mnie nie spytał czy mnie to męczy. A wszyscy pytają czy mam dobry angielski, Primarka pod domem lub jaki jest Londyn. Widzicie te ciekawe strony mieszkania zagranicą a ja co raz więcej widzę wad. Więc tak, męczy mnie takie jeżdżenie tylko na wakacje i potem wpadanie w kryzys, zawalanie szkoły i znajomości.
NIE. Mówię sobie, że nie. Nie pozwolę sobie znów zawalić życia przez kolejny powrót. Postawiłam sobie jasno, zrobię co mogę żeby było dobrze. Będę się uczyć, napiszę dobrze maturę (Alevels), pójdę do pracy i zarobie na życie, potem dostanę się na studia (miejmy nadzieję że w Polsce a jak nie to w Anglii), poznam kogoś, założę rodzinę, i zakończe życie na tej ziemi.”
– Napisałam te słowa jeszcze przed powrotem do Anglii. Mimo postanowienia było ze mną źle. Tak źle, że zaczęłam się bać ludzi i jakichkolwiek problemów lub tz ‘failures’. Dopiero po jakimś czasie coś we mnie się zbuntowało i powiedziało “Gabrysia! Skończ z tym!” Może to był Bóg lub może poprostu przestałam widzieć sens w takim zachowaniu. Zaczęłam się uczyć, planować mój czas, rozmawiać ze znajomymi w szkole. Prosiłam też Pana Boga by postawił mi przy mnie kogoś bliższego, z kim mogłabym się zaprzyjaźnić. Właśnie kogoś takiego mi dał. Nie czuję już więcej samotności. Czasem powraca ale rzadko. Przez długi czas uważałam Anglię za okropne miejsce. Ciągle się zgadzam z tym że nie jest to miejsce dla mnie ale mimo wszystko nie jest takie złe. Zaczynam się tu czuć szczęśliwa.
W sumie to całkiem dobrze mi się powodzi teraz. Zrobiłam nabór harcerskich (mimo wielu przeszkód!); nadążam ze szkołą; zbudowałam lepsze relacje ze szkolnymi znajomymi i zaczynam teraz pracę blisko domu.
Uparłam się trochę co do tego harcerstwa. Od paru lat próbuje robić zbiorki ale ciągle się poddawałam i w całości zrobiłam dosłownie 4 zbiorki przez ostatnie 3 lata. Odkryłam ostatnio że moją prawdziwą pasją jest przekazywanie wiedzy i pomaganie innym. Tak więc powiedziałam sobie że tym razem jak zacznę robić zbiórki to już pociągnę cały rok, że stworzę swoją drużynę. Jak narazie idzie dobrze, na zbiórce naborowej było 8 dziewczyn… A jak na mnie to rekord!
“A kiedy koniec?”
Lecę w lutym do Polski na tydzień, ale już mam inne podejście. Takie że nie pozwolę się załamać. Kończę już niedługo szkołę więc powrót na studia do Polski jest co raz bliżej. Myślę że już koniec mojego rozpaczania. Zobaczymy. Póki mam rodzinę i tu i tam to krążyć w te i we te będę wciąż.
Życzę wszystkim wam radości życia, by mimo przeszkód byście się cieszyli każdym dniem.
The Gab Eye
Ps. Jak zauważyliście… Pracuję w McDonaldzie. Mimo słabej reputacji to dobrze mi płacą (jak na 17sto-latkę :P).